RÓŻOWY ŚLEDŹ | Po raku | kontakt@rozowysledz.pl

Stałam czekając na swoją kolej. Nic takiego – płukanie portu do wlewów. Patrzyłam na pacjentów jak zwykle cierpliwie czekających na chemioterapię. Leczenie, które ja odrzucałam, ale które przeszłam dzięki mojemu Partnerowi, moim bliskim i mojej doktor Zosi. Raka się leczy, o ile nie jest za późno. Dlatego dbanie o siebie, to nie tylko wizyty u lekarzy, ale też dieta, sen, ruch i uczenie się dystansu do spraw i wydarzeń, na które reagujemy nawykowo stresem. 

Najpierw, jak typowy człowiek „ze świata zdrowych”, próbowałam coś zrobić w komórce. Ba! W obu telefonach naraz! Po chwili dopiero zrozumiałam, że to moja samoobrona pod tytułem „ja tutaj nie należę”. 

Potem wróciłam do spokojnego oczekiwania – należy mi się mały reset po kilku godzinach zaangażowania w pracy. 

Stałam i czekałam. Uczyłam się przy okazji akceptować bodźce, które zwykle mnie irytują: ktoś głośno ogląda filmik, ktoś inny narzeka na swoją chorobę, w poczekalni brakuje świeżego powietrza… Obserwowałam własny oddech. Akceptuję, powtarzałam w myślach. 

Nagle otworzyły się drzwi na korytarz i do poczekalni – poza gratisową dawką tlenu, wdarły się mocne trzy uderzenia głębokiego niskiego dźwięku. Potrzebowałam kilku sekund, żeby zrozumieć, że ktoś dzisiaj właśnie z sukcesem zakończył terapię. 

Odwróciłam się i zobaczyłam łzy szczęścia u trzech osób: kobiety, która wyszła przed chwilą z gabinetu chemioterapii, jej córki trzymającej kwiaty i jej męża, który sfotografował ten ważny moment w ich życiu. 

Wszyscy klaskali z radości. Podeszłam i uścisnęłam panią. 

W ciągu ostatnich pięciu miesięcy u moich dwóch koleżanek – dzięki Bogu, dobremu podejściu do samych siebie, wsparciu rodziny, konsekwencji i przekonaniu, że leczą się, by żyć –  zaangażowane nowotwory zniknęły. Po terapii nie trzeba było nic wycinać. 

Niestety, nie wszyscy mogą doświadczyć, ale jednak u wielu osób raka da się wyleczyć. Potrzebna współpraca z lekarzem, wiara w swoje ciało, łagodne podejście do siebie i miłość bliskich.

Niedawno moja kolejna koleżanka napisała “nie ma śladu po skorupiaku. Guz zniknął całkowicie”. Wygląda jak milion milionów. Proszę bardzo!

Gratulacje zdrowym!

Jeśli chcesz skomentować – przewiń w dół. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *