Dla każdego. Gdy byłam w bibliotece Pinakoteki Brera w mieście Milan (czyli w Mediolanie, ale wolę oryginalne nazwy miast i imiona ludzi), zauważyłam, że w dawnych czasach śmierć była bliżej ludzi. Była elementem życia. Książki, pieśni zawsze miały w sobie wątek umierania i z mnogości szkieletów na rycinie „Zwycięski Taniec Śmierci” wynoszę, że ludzie wielu epok stawiali śmierć na tej samej pozycji co życie. Wielu współczesnym dopiero pandemia przypomniała o tym, że śmierć jest realna. Trochę szkoda, że media pomalowały fakt umierania kolorem strachu, ale cóż – mam wrażenie, że wywołanie przerażenia i paniki było narzędziem panowania nad grupami ludzi i jednostką nie tylko dzisiaj.
Gdy pierwszy raz czujesz, że możesz wkrótce umrzeć, boisz się bardzo i ogarnia cię żal. Potem okazuje się, że nadal masz szansę żyć, więc chcesz to wykorzystać i ruszasz z radością i entuzjazmem ocalonego w swoją nową ścieżkę. Każdy rok, każdy dzień życia staje się cenniejszy od bzdetów i problemów, którymi zdrowi ludzie nadal chcą się martwić lub zajmować. Żyjesz i to się liczy.
W szpitalu poznałam Kaśkę. Walczyła z uśmiechem dziewięć lat po diagnozie raka trzustki. Walczyła wszystkimi znanymi metodami leczenia wspierając po drodze innych nowotworowców swoim uśmiechem i chęcią życia. Statystyki przeżywalności w leczeniu raka trzustki mówią o sześciu latach. Kolejne programowanie, któremu się poddajemy. Kaśka pokonała statystyki aktywnie i z energią. Ciepła i mądra żona i matka. Interesująca osobowość. Miałyśmy zjeść razem obiad w Warszawie, pokonwersować o życiu i czymkolwiek. Zawsze wolała pogadać niż pisać, ale nasza ostatnia rozmowa przyniosła mi niepokój, że nie ma już możliwości leczenia.
Codziennie myślałam, żeby do niej zadzwonić, ale nie znalazłam odpowiedniego czasu.
Gdy po raz kolejny było zbyt późno na telefon, zajrzałam na jej profil na Facebooku i zobaczyłam szare zdjęcie uśmiechniętej Katki wspinającej się w górach. Pierwsze słowa posta docierały do mnie z opóźnieniem „Jeżeli czytacie ten mój ostatni wpis, to znaczy że umarłam…”.
Czytałam ten post kilka razy, bo nie uwierzyłam, że mój mózg właściwie zrozumiał. Gdy do mnie dotarło, że Kaśka odeszła, rozpłakałam się i zrobiło mi się smutno, że nie słuchałam intuicji, która codziennie przypominała mi „zadzwoń do Kaśki”. Po chwili jednak zadałam sobie pytanie, czy na pewno Kasia chciała tych telefonów tuż przed śmiercią? Sądzę, że raczej wolała być ze swoimi najbliższymi.
Zaczęłam liczyć – oczywiście bez sensu – ile mi życia zostało. Przecież nie wiem.
Wiem, że Kaśka odeszła z uśmiechem. Zrobiła wszystko, co mogła zrobić, żeby żyć najpełniej jak chciała.
Odejście mojej serdecznej Koleżanki przywróciło mi równowagę i przypomniało o uważności chwili. Wolniej Baśka. Żyj tak, jak ty tego chcesz.
Warto zajrzeć do:
Biegnąca z Wilkami, Clarissa Pinkola Estés
Fundacja Zycie z rakiem https://www.facebook.com/zyciezrakiem.fundacja
Rzeko… · Anita Lipnicka https://youtu.be/NUEvJJLss2M
Highly energetic article, I loved that bit. Will
there be a part 2? https://odessaforum.biz.ua/