RÓŻOWY ŚLEDŹ | Po raku | kontakt@rozowysledz.pl

Słyszałam takie zdanie, gdy byłam nastolatką. Kilka razy słyszałam „co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się ze masz raka i niedługo umrzesz?” Nigdy nie umiałam sobie wyobrazić, co bym zrobiła. Wzruszałam ramionami i odpowiadałam, że chyba nic. 

W filmach oglądamy bohaterów, którzy po usłyszeniu diagnozy o nowotworze natychmiast kupują sobie niebieskie cabrio, uśmiechają się od rana do dzieci albo jada z ukochana osoba w podróż życia. Wyobraź sobie, że idziesz na jakieś standardowe badanie i lekarz mówi, że masz nowotwór. Ty ze zrozumieniem kiwasz głową, umawiasz się na leczenie, informujesz rodzinę i na drugi dzień kupujesz bilety na lot do wymarzonego miejsca.  Potem wsiadasz do samolot, lecisz na zakupy u najlepszych projektantów i masz jeszcze chwilę, żeby nauczyć się gry na fortepianie lub posurfować na falach ciepłego morza pod okiem przystojnego instruktora. Mówisz do siebie „żyję”. 

Film dla dzieci „Leo” także porusza temat nagłej chęci dobrego wykorzystania ostatnich dni życia. Jaszczur Leo dowiaduje się, że za rok umrze i dopiero wtedy ryzykuje wyjście z nudnego szkolnego terrarium z zamierzeniem spełnienia marzeń. Przy okazji odmienia życie dzieci i zaczyna czuć sens i satysfakcję.  

Źródło: Netflix

Forma „jakbyś” jest trochę naciągana – nie uważacie? 

A obrazki z filmów to moim zdaniem próba scenarzystów do zmiany najczęstszych reakcji. 

W rzeczywistości, większość pacjentów odczuwa strach, szok, niedowierzanie i mentalnie przestaje żyć. W pierwszych dniach po diagnozie w domu panuje smutek, liczenie dni, porządkowanie rodzinnych spraw, myślenie o śmierci i podawanie przez bliskich tematów zastępczych lub co gorsza – porad z internetu. 

Jak już pisałam, moja specjalną wiadomość przekazała mi moja serdeczna koleżanka lekarz, więc od razu dostałam dokładna instrukcję co mam robić. Poinformować moje partnera i rodzinę i skupić się na etapach leczenia.

Życie miało zwolnić, a nie przyspieszyć. Najpierw koncentracja na zdrowieniu, a potem można zaszaleć z nagrodami. Jak piszą psychoonkolodzy, pacjenci z nowotworem i nie tylko, którzy myśleli o tym, co wspaniałego przeżyją po przebytej terapii, znacznie lepiej przyjmowali leczenie i osiągali lepsza jakość życia. 

Teraz często mówi się o „życiu tu i teraz”. Lubię nawet ten trend, o ile mówca robi to, co mówi. Mamy obecnie erę mądrali i gawędziarzy. Sama zresztą do nich należę. ☺ 

Po chorobie zaczęłam zauważać, jak łatwo zatracam się w reagowaniu na nowe impulsy. Czytam albo jem, ale co chwila biorę telefon i sprawdzam, bo coś mi się przypomniało. Nie kończę zadań, bo przyjechał ktoś w odwiedziny albo wpadł filmik do obejrzenia. Gdyby przyszło mi umrzeć jutro, zostawiłabym po sobie niezły rozgardiasz. 

Tu i teraz oznacza dla mnie skupienie i uważność. 

Szkoła, rodzice – mam takie wrażenie i mogę się mylić – uczą nas w sposób zero jedynkowy. Ewentualnie uczą równań z dwiema niewiadomymi. Przy tym dziwnie szybko jako dzieci uczymy się osądzać i oceniać, jeśli coś nie idzie po naszej myśli. Czyli w większości naszych zamierzeń i myśli stosujemy tylko wariant A. Rzadko wariant B – co, jeśli coś nam się nie powiedzie. Kto z nas zakłada też wariant C jako satysfakcjonujący rezultat? 

Ćwiczenia z matematyki albo testy to znajdowanie poprawnej odpowiedzi albo wykazanie błędu. Jeszcze głębiej przypisujemy dobro i zło w polityce i religii. W zachowaniu dzieci – mimo określeń jako spektrum – nierzadko przyklejamy nalepkę głupi albo mądry…. Że niby dziecko jest głupie albo mądre? 

Zauważyłam u moich kolegów programistów, że zaczynają każdy nowy projekt od słowników. Spodobała mi się ta praktyka. Uważam, że mam duże braki w dziedzinie komunikacji, dlatego wdrażam ją w rozmowach i pytam „Co dla Ciebie oznacza mądry? Co dla Ciebie oznacza ostatni dzień życia”? 

Przeżyłam dwa takie dni: jeden to wypadek samochodowy. Drugi, gdy chciałam odejść, bo czułam się zmęczona chorobą nowotworową i chemioterapią. W obu momentach pytałam siebie „czy to już?” 

I szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się, jak mam żyć. Obserwowałam. 

Nie neguję tej zachęty „żyj tak jakby to miał być twój ostatni dzień w życiu.” Rozumiem to jako – bądź blisko bliskich, nie marnuj energii na pierdoły (słownik Barbary: pierdoła to takie coś, co bardzo wkurza, nie mam na to wpływu, ale i tak wybieram, żeby chociaż pół dnia pogadać na ten temat, czuć się zmęczona od złości, zamiast robić coś miłego dla siebie). Za każdym razem, gdy spotykam osobę zagłębiona w złości, nieprzebaczeniu, żalu – czuję smutek i zdziwienie. Chciałabym zapytać „naprawdę tego chcesz? Naprawdę chcesz tym karmić się dzisiaj i jutro?”

Wielokrotnie piszę na moim blogu o naszych wyborach. Sama pracuję nad tym, żeby nie wpadać w rolę niewolnika, ofiary, poddanej, która na nic nie ma wpływu. Bo co robi niewolnik, ofiara i poddany? Narzeka. 

Czy wpadam w rolę ofiary, niewolnika i poddanej? Jasne! To takie proste oskarżyć kogoś innego za to, że coś nie idzie po naszej myśli. Im dalej od choroby, tym trudniej nie wrócić do starych nawyków. Łatwiej za to przekładać jakieś działanie na nigdy, trwać w strachu, bo co ktoś powie, nie brać odpowiedzialności za swoje decyzje.

Chcesz się od tego uwolnić? Pomyśl, jak chcesz żyć, jakby to był Twój ostatni dzień. A jeśli ci się coś nie udało, to może napisz sobie na kartce wariant B i C, albo nawet D. Przeczytaj to głośno i powiedz sobie „hm… wszystkie opcje są w porządku, więc wybieram i akceptuję moje decyzje.

2 komentarze

  1. Hello!
    A difficult site for playing online casinos for absolutely any day and evening, a large number of interesting games and large jackpots for the current time -https://tinyurl.com/ypp4smrx

    Good luck 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *