RÓŻOWY ŚLEDŹ | Po raku | kontakt@rozowysledz.pl

W okresie zakupów i przygotowań świątecznych potraw zastanawiam się, jak
bezwzględne są nawyki społeczne.


Szykowanie sutych stołów na świąteczne okazje było związane ze …świętowaniem. W zwykłe dni nasi przodkowie nie jedli mięsa ani rarytasów, bo po pierwsze nie mieli na to czasu, ponieważ pracowali rękami i podróżowali nogami, a to wiązało się z czasem. Po drugie, przemysł spożywczy nie był tak rozwinięty, nie było restauracji, do której można
pójść w dowolny dzień i zjeść coś wyjątkowego.


My mamy to, czego nie miały pokolenia przed nami: pełne półki w sklepach, mięso i ryby w dowolnym dniu, fast foody, restauracje.


Znam niewiele osób, które poszczą przed świętami, nie znam nikogo, kto w niedzielę albo w tygodniu nie je pełnego obiadu. Chyba, że tak wybiera.


Nasze jedzenie jest owszem, drogie i często pełne zapychaczy. Czasem ktoś woli kupić alkohol zamiast jedzenia, ale to również inny temat. Średnia grupa z moich obserwacji ma co jeść i kupuje dużo nie tylko na święta. Na święta kupujemy więcej i bardziej wyjątkowo.


Operacja Whipple’a pozbawiła mnie nie tylko trzustki. Nie mam kawałka żołądka oraz śledziony. Zapychanie się przy stole zawsze, ale to zawsze zamienia się w jakąś dolegliwość. To jeden, fizyczny aspekt.


Dla wielu z nas, szczególnie kobiet, podanie bliskim pysznej potrawy jest wyrazem miłości. Kocham cię, dlatego zjedz proszę ten wspaniały posiłek, który ci przygotowałam.


Mam to szczęście, że moje bratowe gotują cudownie. Mam pecha, że moje bratowe gotują cudownie. Taki paradoks. Chcę skosztować wszystkiego, a wyćwiczony przez lata mózg kojarzy jedzenie z przyjemnością. Jemy i czujemy się bezpiecznie, przykryci ciepłą kołderką kotletów, zwijek, pierogów, sałatek, pieczonych ryb i … ciasta. Jemy do końca i sumiennie dając wyraz uznania dla kunsztu kucharskiego naszych bliskich.


W dni powszednie również jemy. Kiedyś jadłam raz dziennie – bez przerwy. Układam moje wycieczki pod miejsca, gdzie mogę zjeść.


Lubię obserwować zmiany, jakie wnoszą kolejne pokolenia do społeczeństwa. Niektóre zachowania nigdy się nie zmieniają. Wydaje mi się, że zawsze rozwój ma swój koszt. Kiedyś mówiło się o jednym grubasie w klasie. Teraz częściej widzimy miękkie boczki u młodych ludzi. Za dużo? Czy niewłaściwe jedzenie? Każdy ma swoją odpowiedź.


Nie wiem jakim cudem, przy tak dobrej kuchni moich bratowych, ich dzieci potrafią zjeść i podziękować. Jestem zachwycona, że możemy od naszej młodzieży uczyć się częstować zamiast objadać.


Spacerowaliśmy z Szymonem i Anią po Londynie. Najchętniej bym co chwila siadała w jakiejś kafejce lub wchodziła do pubu, żeby czegoś posmakować. Mój ciągle głodny mózg łączy myśli o przyjemności z pochrupaniem jakiejś przekąski.


⁃ Zjadłabym coś – nieśmiało zagaiłam ekipę.
⁃ No ja też mogę – miałam wsparcie od kolejnej smacznie gotującej koleżanki –
Szymek, może zjesz cos?
Szymon, biegacz, zmrużył oczy zastanawiając się chwilę.
⁃ „Daj poczuć głód – odpowiedział z uśmiechem.

My, ciotki, postanowiłyśmy dać sobie czas, aż poczujemy głód. Czy zastosuję to na Święta? Wątpię i nie chcę. Święta są przecież od świętowania.
Od radości, pysznego jedzenia i cieszenia się, że jesteśmy razem.